Bydgoszcz - powstanie Fundusz Rozwoju Połączeń Lotniczych?

Prezydent Bydgoszczy chce utworzyć Fundusz Rozwoju Połączeń Lotniczych. Dzięki temu miałyby znaleźć się pieniądze na zapłatę przewoźnikom obecnym na bydgoskim lotnisku. Sprzeciwił się temu pomysłowi Urząd Marszałkowski i miasto Toruń.

Obecnie największym akcjonariuszem lotniska w Bydgoszczy jest austriacka firma Meinl International Airports, która ma 48,99% udziałów. Miasto Bydgoszcz dysponuje 23,89% udziałów, województwo kujawsko-pomorskie 17,68%, a Polskie Porty Lotnicze 8,06%. Pojedyncze akcje należą też do 11 udziałowców. Jednak wyłącznie z budżetu miasta przekazywane są pieniądze na opłatę marketingową dla Ryanaira. Każdego roku irlandzki przewoźnik otrzymuje 2,3 mln zł. Oficjalnie pieniądze przekazywane są na reklamę na stronie internetowej przewoźnika. Jednak właśnie od tej opłaty Ryanair uzależnia swoją obecność w Bydgoszczy.

Adrian Furgalski, ekspert lotnictwa i dyrektor Zespołu Doradców Gospodarczych "TOR" przyznaje - Nie jest sekretem, że porty lotnicze płacą tanim liniom za to, że lądują na ich lotniskach. Sytuacja Bydgoszczy nie jest jakaś nadzwyczajna.

Jeżeli Bydgoszcz chce, aby pojawiły się na lotnisku nowe połączenia, musi mieć pieniądze na ich opłacenie. Tymczasem miasto nie chce już płacić samo. Dlatego też prezydent Bydgoszczy zaproponował pozostałym udziałowcom utworzenie Funduszu Rozwoju Połączeń Lotniczych. Współwłaściciele Portu mieliby wpłacać na specjalne konto pieniądze, które następnie byłyby przeznaczone na opłaty dla linii lotniczych.

Sławomir Paprocki, dyrektor wydziału nadzoru właścicielskiego Urzędu Miasta zaznacza - Dzisiaj główną barierą do zachęcenia linii, aby u nas lądowały, jest brak pieniędzy. Dzięki tym środkom sytuacja mogłaby się zmienić. Moglibyśmy zorganizować coś w rodzaju konkursu dla przewoźników. Ci, którzy zaproponowaliby Portowi najkorzystniejsze warunki, mieliby szanse na podpisanie umowy i korzystanie z lotniska.

Pozytywnie na tę propozycję odpowiedziało jedynie małe Sicienko, które potwierdziło gotowość wpłacania kilku tysięcy złotych rocznie. Prezydent Konstanty Dombrowicz nie doczekał się żadnej reakcji ze strony Austriaków. Natomiast od władz Torunia usłyszał zdecydowane "nie". Przeciwny takiemu rozwiązaniu jest również Urząd Marszałkowski. Beata Krzemińska, rzeczniczka marszałka poinformowała - Nie jesteśmy zainteresowani taką formą wspierania lotniska. Są duże wątpliwości prawne co do takiego rozwiązania. Trąci to bardzo pomocą publiczną, która w Unii Europejskiej jest zabroniona.

Eksperci lotniczy nie odrzucają takiej propozycji. Furgalski uważa, że zbiórka pieniędzy nie jest zadziwiająca, ale dziwi forma przyciągania linii lotniczych. Wyznał - Podejrzewam, że wygrana w takim konkursie wiązałaby się z jakimiś zapewnieniem nowych połączeń. A w dzisiejszym kryzysie ekonomicznym i czasach wielkich kłopotów branży lotniczej, nikt nie będzie podpisywał zobowiązań na dłuższy czas. Przewoźnicy bardzo szybko reagują na wszelkie wydarzenia na rynkach. Jeśli dojdą do wniosku, że nie opłaca im się latać na jakichś kierunkach, niemal z dnia na dzień likwidują trasę i nie lubią być wiązani jakimiś ograniczeniami. Poza tym, gdyby czuli zapotrzebowanie, to już dawno byliby w Bydgoszczy obecni. A wygląda na to, że rynek bydgoski będzie się rozwijał bardzo powoli.